sobota, 11 stycznia 2014

.zero.

Wszak wszystko od narodzin się zaczyna


Pewnie słyszeliście już historie przeróżne
Opowiadane kwadratowo i podłużnie
Lecz ja chcę was zabrać w inny świat
hokus-pokus – cofamy się o 500 lat.
Ziemią władają królowie wraz ze świtami
Gdzież w głowie im przejmować się nami
Jest w moim umyśle taka kraina
w której ład i porządek król Tadeusz trzyma
Jednak nie on tej historii będzie bohaterem
bo oto młodsze pokolenie zjawia się na czele
Ani ociupinki wam naprzód nie zdradzę
żeby nowymi losami zapewnić zabawę
Zostańcie tutaj bo i ja tam byłam
miód i mleko… tfu! I wszystko przeżyłam.


Rok 1489. Zamek króla Grybonii.

                Całe królestwo od miesięcy wyczekiwało tego dnia. Królowa Blanka była brzemienna i spodziewała się wraz z królem potomka. Nie dawniej jak tego ranka do pałacu wezwano medyka.
Królowa leżała w swej komnacie, męczona bólami. Służące uwijały się dookoła niej, przynosząc co rusz nowe okłady i pościel. Najwierniejsza służka trzymała swoją panią za rękę. Lekarz pozwolił zostać jej i dwóm innym, a reszta pozostała na korytarzu za zamkniętymi drzwiami.
Na posiedzeniu najważniejszych osobistości królestwa król nie mógł się w ogóle skupić. Myślami był przy małżonce. Wyczekiwał jakichkolwiek wieści z lewego skrzydła pałacu, lecz nadaremno. Masował swe skronie, próbując pojąć cokolwiek z monologu jednego z lordów.
- Najjaśniejszy Panie, wszystko w porządku?
Mężczyzna zwrócił swe spojrzenie na zatroskanego sługę.
- Jesteś nad wyraz uważny, gdyż dostrzegłeś mą zgryzotę. Ulżyj swemu panu i poślij kogoś po nowiny od królowej Blanki. Niepokoję się o jej i dziecka zdrowie.
Nim kłaniający się władcy sługa zdążył wyjść, w drzwiach stanął asystent medyka.
- Najłaskawszy Panie i pozostali Waszmościowie, królowa powiła potomka, córkę! – wykrzyknął.
Na sali zapanowało wielkie poruszenie. Nim ktokolwiek zasugerował, iż to nie syn, król pędził już korytarzem w stronę komnaty małżonki.
- Chcę widzieć dziecko!
Na jego krzyk służba rozstąpiła się przed nim i wszedł do pomieszczenia.
- Ukochana – zwrócił się władca do żony.
- Mój Panie – kobieta leżąca na łożu skłoniła głowę. – Wybacz mi, iż nie byłam w stanie dać ci pierworodnego.
- Nie mów tak, najdroższa. Jestem rad, iż ty i nasza córka trwacie w pełnym zdrowiu – mężczyzna ucałował królową i pochwycił w objęcia nowonarodzoną. – Witaj, księżniczko Justyno.


Rok 1488. Zamek króla Wałcydii.

Mężczyzna z koroną na głowie nerwowym krokiem przemierzał korytarze swej posiadłości. Nie mógł znieść przenikliwych okrzyków małżonki, a także tego, że nie pozwolono mu przy niej czuwać. Przecież jest królem, może wszystko! W tym wypadku, choć niechętnie, zdał się na medyka i stosował do zaleceń.
Jednak gdy usłyszał płacz dziecka, nic nie mogło go powstrzymać. Wparował do komnaty spoglądając na zgromadzonych. W końcu ujrzał na rękach jednej ze służek niemowlę.
- Syn, Mój Królu – wyszeptała wyczerpana królowa.
Mężczyzna natychmiast wziął noworodka na ręce i uniósł delikatnie do góry.
- Książę Michale, witaj w królestwie. – Król ucałował malutką główkę i złożył potomka u boku małżonki.
- Jarosławie, wiedz, że jestem szczęśliwa.


Rok 1493. Pomieszczenie dla pałacowej służby. Grybonia.

Na stole, z poduszką pod głową i nogami ugiętymi w kolanach, spoczywała Kasandra. Oddana służąca królowej Blanki. Niespodziewanie przyszedł dla niej czas rozwiązania. Jej towarzyszki asystowały przy bardzo trudnym porodzie. Krzyki kobiety doszły chyba jakimś sposobem i do słuchu królowej, gdyż niebawem przysłała do pomocy swojego nadwornego lekarza.
- Odsuńcie się – kiwnął ręką na kobiety.
Z mężczyzną sprawy przybrały lepszy tor. Po niecałej godzinie na rękach matki spoczywała roztrzęsiona istota niewielkich rozmiarów.
- Jak ją nazwiesz? – rozległo się niespodziewanie pytanie z ust królowej, która zjawiła się w pomieszczeniu powodując ogromne zdziwienie i popłoch wśród zebranych.
- Marta. – Służąca pogłaskała dziecko z uśmiechem.
- Zatem pozwolisz, że gdy podrośnie zostanie towarzyszką do zabaw mojej córki?
- Co tylko zechcesz, Pani.


Rok 1487. Uboga chatka. Ursynia.

Konie rżały, niecierpliwiąc się długim postojem. Jednak kareta zatrzymała się na uboczu zdecydowanie na dłużej. Woźnica karmił zwierzęta z płóciennego wora.
Właścicielka skromnego przybytku zdziwiła się zapewne, gdy do drzwi zapukała królewska świta. Usłyszawszy, o co chodzi, wpuściła ich do domu wraz z prowadzoną przez służki brzemienną. Teraz jednak asystowała dzielnie przy porodzie. Czuła zaszczyt, że to pod jej dachem przyjdzie na świat dziecko królewskie.
Rozległ się płacz, a po chwili matka tuliła poczęte niemowlę.
- Najjaśniejsza Pani, czego potrzeba?
- Już nic. Siedźcie i radujcie się razem ze mną. Koniecznie poślijcie wiadomość do króla. Leon zapewne się już niepokoi – rozmyślała królowa.
- Małżonek Pani, Królowo Jadwigo, z pewnością otrzyma stosowne informacje – zapewnili ją słudzy.
- Gdy wróci, książę Zbigniew będzie już raczkował…
- Nasz Pan Najłaskawszy jest dobrze wprawiony w boju, więc bez obaw rozprawi się z wrogiem i powróci do królestwa. Z pewnością wieść o potomku niezwykle doda mu sił – prorokował woźnica.
- A pani co myśli? – koronowana zwróciła się do gospodyni goszczącej ją tego dnia.
- Nie znam, Pani, większego wojownika niż Nasz Król. Jestem przekonana o jego zwycięstwie.

- Obyście, moi mili, mieli rację. Ten barbarzyńca, Krosos, to okropny człowiek. Niecybnie pozabijałby nas wszystkich, gdyby zdobył królestwo. Niech Pan ma nas w opiece, a zwłaszcza naszych żołnierzy.
#####

Dobrze czytacie, taką historię wymyśliła moja głowa. Nietypowa? Dziwna? Mówcie, co chcecie, mam na nią pomysł ;) Niektórych bohaterów pewnie kojarzycie ;)
Jestem bardzo ciekawa, co wy na to :D
Nie wiem, czy pojawi się zakładka informowanych, ale z pewnością jeśli zostawicie komentarz pod notką, to nic was nie ominie ;)

Pozdrawiam